sobota, 6 września 2014

Rozdział 6.

Mówił, że to niedaleko a mam wrażenie, że idziemy już jakieś pół godziny. Wskazał mi palcem restaurację, która znajdowała się pomiędzy jakimś starym budynkiem a kinem, muszę przyznać, że wyglądała niesamowicie, uśmiechnęłam się do niego i jeszcze raz spojrzałam w stronę budynku. Niespodziewanie po drugiej stornie zauważyłam osobę, której tego wieczoru naprawdę nie miałam ochoty spotkać, Marco. Chciałam się schować, tak aby mnie nie zauważył, jednak moje starania poszły na marne, pomachał mi. Będzie chciał się zemścić i pewnie pójdzie jutro do Diego i powie mu wszystko.
Przeszliśmy przez pasy i zatrzymaliśmy się przed wielką restauracją, chwycił moją dłoń na co lekko zadrżałam i weszliśmy do środka. Byłam naprawdę zaskoczona tym co tam zobaczyłam, wysokie filary, ściany pokryte białą farbą, wszystko na wysokim poziomie. Wszyscy byli elegancko ubrani, kobiety w piękne suknie a mężczyźni w garnitury.
Zatrzymałam się i spojrzałam w stronę Javiera ten się tylko uśmiechną i wskazał ręką na nasz stolik. Odłożyłam torebkę i usiadłam. Czułam, że wzrok Javiera na całym swoim ciele co mnie bardzo krępowało. Już myślałam, że nic nie przerwie tej ciszy kiedy podszedł do nas kelner

- Witam, co podać? - kurde nawet nie spojrzałam do menu, nie mam pojęcia co wziąć. Spojrzałam szybko na mojego znajomego, który chyba wiedział o co mi chodzi bo szybko spojrzał w stronę kelnera

- Ja poproszę Martini a dla pani.. - zerknął na mnie z przymrużonymi oczami.

- Ja poproszę wodę – uśmiechnęłam się do kelnera.

Spojrzałam na Javiera, który wpatrywał się we mnie, w pewnej chwili puścił mi oczko i się uśmiechnął. Czy on mnie podrywa?

- No więc Francesco jak tam u ciebie? Spotkałaś już miłość swojego życia? - spojrzał na mnie tym swoim 'uwodzicielskim' wzrokiem na co prawie wybuchłam śmiechem.

- Tak mam wspaniałego chłopaka, którego kocham całym swoim sercem – posłałam mu lekki uśmieszek. Wyprostował się i cicho odchrząknął. Czyżby był zazdrosny? Coraz bardziej bawiła mnie ta sytuacja.

Po pewnej chwili zauważyłam kelnera zbliżającego się w naszym kierunku. Na tacy miał zamówione przez Javiera Martini i moją wodę.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i położyłam ręce na stół wsłuchując się w rozmowę Javiera oraz kelnera.
Położył przede mną szklaną butelkę wody oraz szklankę z lodem i z cytryną.

- No więc jak ci życie mija, moja droga? - zapytał się mnie nalewając sobie alkoholu.

Ostatnim razem widzieliśmy się we Włoszech, sporo czasu minęło od tamtego momentu. Wszystko się strasznie pozmieniało, ludzie pojawiali się i znikali, były wspaniałe momenty, które będę pamiętać do końca życia i też te złe, które miały za zadanie mnie czegoś nauczyć. Poznaliśmy w szkole, był typem samotnika więc nie miał zbyt wielu przyjaciół. Od razu się polubiliśmy i zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nasi znajomi zawsze twierdzili, że to kwestia czasu kiedy będziemy razem. Ale przecież między nami nie było nic poza prawdziwą przyjaźnią. Po 5 latach przyjaźni nasze drogi się rozeszły, ja wraz z bratem wyjechałam do Argentyny, aby pomóc wujkowi w prowadzeniu baru, zamieszałam w Buenos Aires. Z tego co mi wiadomo on i jego rodzice wyjechali do Hiszpanii, ale nie mam pojęcia co teraz robi tutaj w Buenos Aires.

- Bywało różnie, ale jest w porządku. Niczego mi nie brakuje i jestem wdzięczna za wszystko co mnie tutaj spotkało. - Posłałam mu promienny uśmiech – A co Cię tu sprowadza? Z tego co wiem przez chwilę mieszkałeś w Hiszpanii.

- Nie wiem czy przez taką chwilę, 4 lata to nawet sporo. Rodzice dalej tam mieszkają, ale ja wprowadziłem się tutaj w poszukiwaniu lepszej pracy. W sumie cieszę się, że wyjechałem. W Hiszpanii poznałem nowych przyjaciół, nauczyłem się nowego języka. We Włoszech nie miałem już nikogo.

Poczułam się źle po tym co usłyszałam. Zostawiłam go samego, a przecież dobrze wiedziałam, że tylko ze mną ma taki dobry kontakt i z nikim innym się nie spotyka.

- Przepraszam, że wyjechałam. To nie był mój wybór, rodzice tak postanowili. Gdybym mogła wybrać zostałabym z tobą.

- Nic się nie stało, nie mam ci niczego za złe. W sumie to dobrze to na mnie wpłynęło, po pewnym czasie otwarłem się na innych. Ale tej jedynej dalej nie znalazłem, myślę, że to przez taką jedną dziewczynę, która wparowała do mojego serca parę lat temu i nie chcę z niego wyjść. -Dobrze wiedziałam o co mu chodzi. Tyle razy mi powtarzał, że jestem dla niego wyjątkowa, że mnie kocha, jednak ilekroć starałam się coś do niego poczuć nie mogłam. Wiedziałam, że zranię go mówiąc mu prosto w twarz, że go nie kocham więc zawsze gdy zaczynaliśmy ten temat próbowałam się jakoś wymigać, ale w końcu musiał nadejść ten moment, w którym musiałam postawić kawę na ławę i mu to powiedzieć. Przyjął to w miarę dobrze, przynajmniej ja tak myślałam, w rzeczywistości było zupełnie inaczej. On jednak twierdził, że już nic do mnie nie czuję i nawet mu uwierzyłam. Do tej pory wierzyłam.

-A kto to taki? - Dobrze wiedziałam, że chodzi tu o mnie, ale chciałam się upewnić.

-Ty.. Francesco. - Między nami zapanowała niezręczna cisza, przecież wiedziałam i byłam przygotowana na to, że powie mi, że dalej mnie kocha więc dlaczego tak mnie to dziwi?

Uśmiechnęłam się do niego i oparłam się o krzesło, sprawdzając na komórce wiadomość od Diego, martwi się o mnie. Może powinnam już wracać? Tak, powinnam już wracać.
Wypiłam ostatniego łyka wody

- Przepraszam, ale robi się już późno, powinnam wracać – wstałam zakładając na ramię torebkę.

-Tak masz rację, zasiedzieliśmy się trochę – wyciągnął portfel i zostawił pieniądze za zamówione przez nas napoje. -Odprowadzę Cię.

Uśmiechnęłam się do niego i razem wyszliśmy przed budynek, gdzie mieliśmy się rozejść.

-Fran... - chwycił mnie za dłonie i lekko zbliżył się do mojej twarzy, łącząc nasze usta w jedną całość. Przez chwilę stałam w osłupieniu, czułam się jakby moje ciało było jedną wielką skałą, nie mogłam się ruszyć. Po paru sekundach jednak odsunęłam się od niego uderzając go w policzek.

-Jak mogłeś! Dobrze wiesz, że mam chłopaka!

Byłam na niego wściekła, dobrze wie, że nic do niego nie czuję. Ale on zawsze miał to czego zapragnął. Już parę razy zastanawiałam się nad tym dlaczego nikt go nie lubi a ten argument zawsze był na pierwszym miejscu. Jego rodzice tak go rozpieścili, że gdy coś mu się spodoba musi to mieć. Nie ważne jak trudne będzie zdobycie tego, on zrobi wszystko co w swojej mocy, nie będzie zwracał uwagi na to czy kogoś rani czy też nie, zdobędzie to. Ale ja nie jestem zabawką i nie dam się tak manipulować. Najgorsza będzie tylko rozmowa z Diego, a przecież muszę mu powiedzieć o tym co miało miejsce. Kłamstwo jest najgorszym wyjściem, w sumie to nie jest żadnym wyjściem. Muszę być z nim szczera.
Byłam już przed domem, zaczęłam grzebać w torbie w poszukiwaniu kluczy, otwarłam drzwi i usiadłam na kanapie

- Gdzie byłaś? Jest już 23 – Miałam malutką nadzieję, że jednak go nie będzie, że już wrócił do domu, ale on na mnie czekał.

Kłamać czy nie kłamać? Przecież on mi nie uwierzy, gdy powiem mu, że Javier mnie pocałował. Zacznie robić mi wykłady, że po co z nim poszłam. Zerwie ze mną i nie będzie się do mnie odzywać. Stracę go a tak bardzo go kocham. Nie chcę tego wszystkiego.

- No wiesz... Szłam sobie ulicą do domu i..i poszłam do parku pomyśleć, wiesz lubię sobie czasami w nocy, tak po ciemku siedzieć.. - nic lepszego wymyślić nie mogłam?

- Dzwoniłem do Ciebie, pisałem sms'y, zresztą twoja ciocia także, dlaczego nie reagowałaś? - czuję się jak na jakimś komisariacie, ile będzie jeszcze tych pytań? Nie mam humoru na nic i najlepiej to poszłabym spać.

- Nie miałam ochoty a teraz przepraszam, ale jestem bardzo zmęczona – wstałam i poszłam w stronę swojego pokoju, zamknęłam za sobą drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że zdradziłam Diego.

Siedziałam po ciemku w pokoju, byłam zła na siebie i na Javiera. Przecież byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, wiedział, że bardzo kocham Diego i zamiast cieszyć się moim szczęściem chciał mi to wszystko zepsuć. Nie mam ochoty się z nikim widzieć, płakać mi się chce, gdy pomyślę co będzie, kiedy Diego dowie się o wszystkim. Jak bardzo się wścieknie i jak bardzo mnie znienawidzi.
Wyłączyłam telefon i położyłam się do łóżka.
Obudziła mnie Silvia, wołająca mnie z drugiego pokoju. Jest 8.14, na szczęście dzisiaj niedziela. Niechętnie wstałam i poszłam do kuchni, nalałam sobie soku pomarańczowego i usiadłam do stołu. Włączyłam telefon i zauważyłam nieprzeczytaną wiadomość od Diego, wysłał mi ją jakieś pół godziny temu

Musimy poważnie porozmawiać!

No pięknie.. Pewnie Javier już u niego był i wszystko mu opowiedział a znając go połowę rzeczy pewnie sobie wymyśli. No to już po mnie, Diego nie będzie chciał słuchać moich wytłumaczeń i ze mną zerwie. 

                                                                                                               

W końcu rozdział! Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale miałam kilka problemów osobistych i nie miałam jak go napisać.
Krótki i bez sensu, ale jest. Przepraszam za jakiekolwiek błędy! 

1 komentarz:

  1. Mega fajna historia, bardzo mnie wciągnęła :D
    Wczoraj przeczytałam wszystkie rozdziały i nie mogę się doczekać następnego ^_^
    Nie lubię Javiera - taki cham :p Chociaż jednak jak spojrzeć na to z innej strony to jest trochę słodki, no bo ta resteuracja, słodkie wyznanie miłości i w ogóle. Tylko czy lepszy od Diegito ? Zdecydowanie nawet mu do pięt nie dorasta. A najgorszym chamem w całym opowiadaniu to jest Marco ;-;
    No cóż to ja życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3
    Buziaki i zapraszam do mnie -> ncleonyvilu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń