poniedziałek, 16 lutego 2015

ROZDZIAŁ 1 (GERMANGIE)

Od razu mówię, że nie zmieniam tematu bloga z Diecesci na Germangie :) Napisałam ten rozdział już dobre dwa miesiące temu i jestem cholernie ciekawa, jakie jest wasze zdanie na jego temat. Więc oceńcie, proszę was bardzo! :D


Był wrześniowy, deszczowy poranek, samotny jak każdy inny dzień tygodnia. Aktualnie Studio jest zamknięte z powodu problemów finansowych, jednak Antonio zapewnił nas, że za jakiś czas wszystko powinno się unormować i wrócimy do pracy. Potrzebowałam tego odpoczynku, chwili spokoju i ucieczki od wszystkiego. Gdzie podziała się dawna Angeles? Ta która nie przejmowała się niczym i z uniesioną w górę głową odważnie brnęła przez życie? Czy to wszystko co wydarzyło się przez ostatnie lata miało aż tak wielki wpływ na mnie? Te wszystkie momenty z Germanem, które już na zawsze pozostaną w mojej pamięci były czegoś warte? Nigdy nie powinnam się w nim zakochać, to był największy błąd jaki w życiu popełniłam. Jak ja mogłam być taka głupia, aby pozwolić sobie na to?
Owinęłam się w ciepły koc i usiadłam na parapecie, gdzie spokojnie mogłam podziwiać panoramę pięknego Buenos Aires. To była jedna z niewielu rzeczy, które pomimo tylu lat się nie zmieniły. Uwielbiałam patrzeć na ludzi, zastanawiałam się wtedy gdzie się śpieszą, na kogo czekają, kim są..
Oparłam głowę o zimną ścianie i poczułam jak pojedyncza łza spływa mi po policzku, tak bez powodu zaczęłam płakać. Już nic nie jest takie jak było dawniej, każdy żyje swoim życiem i odważnie kroczy w przód, w poszukiwaniu szczęścia, a co ze mną? Dlaczego ja nie potrafię zapomnieć o wszystkim i skupić się na tym co jest teraz? Moje serce zawsze było twarde i zimne, czasami miałam wrażenie, że jest zrobione z kamienia. Nie przechodziłam żadnej pierwszej miłości kiedy byłam nastolatką, nie uganiałam się za chłopakami. Chwilami myślałam nawet, że ja nie jestem w stanie kochać. A w chwili spotkania Germana coś lekko szturchnęło to zimne, skamieniałe serce, a z biegiem czasu całkowicie zburzyło mur, który go otaczał. Jak widać, niepotrzebnie.
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi, położyłam koc na fotelu i poprawiając włosy ruszyłam w stronę wydobywającego się dźwięku, otworzyłam drzwi i naprawdę mnie zamurowało, to był German

- Witaj Angie.. - nie czuł się pewnie, raczej był czymś zdenerwowany, zaniepokojony. Coś pewnie musiało się stać.

- Witaj Germanie, coś się stało? - starałam brzmieć bardzo poważnie chociaż moje serce krzyczało, płakało i cierpiało. Chciałam się na niego rzucić i wykrzyczeć wszystko co czuję i jak bardzo mnie rani.

- Chciałbym cię zaprosić na ślub.. Mój i Priscilli – podał mi do ręki kopertę z zaproszeniem. W tym momencie to co pozostało z mojego serca całkowicie znikło, rozbiło się na miliony jeszcze mniejszych kawałeczków. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu, ale nie chciałam, aby to zauważył.

- Dziękuję, na pewno się zjawię – uśmiechnęłam się do niego i szybko zamknęłam drzwi.

Oparłam się o zimną ścianę i zsunęłam się na podłogę zalana łzami. Nie potrafię sobie z tym poradzić, to uczucie jest silniejsze ode mnie. W dłoni ciągle trzymałam białą kopertę, roztargałam ją i i zaczęłam czytać. Pośpiesznie wstałam i wyrzuciłam zaproszenie do kosza, zaczęłam krzyczeć, krzyczeć jak nigdy wcześniej. Dlaczego nikt mnie nie słyszał?
Podeszłam do szafy, nie mogę wiecznie wyglądać jak bezdomna. Nałożyłam na siebie turkusową sukienkę i buty na koturnach, teraz trzeba coś zrobić z twarzą. To co zobaczyłam w lustrze naprawdę mnie przestraszyło. Byłam blada, oczy miałam całe czerwone i spuchnięte od nieprzespanych i przepłakanych nocy. Co ja ze sobą zrobiłam, albo co ludzie ze mną zrobili..
Nie lubię używać zbyt wielu kosmetyków, ale dzisiaj sam tusz do rzęs nie wystarczy. Nałożyłam na twarz troszeczkę podkładu i zabrałam się za malowanie oczu. Przeczesałam lekko włosy i pozostawiłam je rozpuszczone. Nie mogę cały czas przebywać w domu, pasuje mi to, ale nie mogę sobie tego robić.
Pierwszy raz od paru dni wyszłam na dwór, pogoda nie była rewelacyjna, idealnie współgrała z moimi uczuciami. Szłam w stronę parku, to kiedyś było moje ulubione miejsce, teraz już nic nie potrafi mnie uszczęśliwić. Tak bardzo chciałabym się cofnąć w czasie do momentu poznania Germana.. Może gdybym się wtedy przyznała kim naprawdę jestem, nie zakochałabym się w nim? Może wtedy byłoby prościej.
Wydawało mi się, że jestem tutaj sama, kiedyś ten park był pełen ludzi nawet w takie ponure dni jak ten. Coś za dużo się zmieniło.
Usiadłam na drewnianej, lekko przemoczonej ławce i zaczęłam się oglądać dookoła. To na tej ławce trzy lata temu jedliśmy jabłka w karmelu z Germanem, wtedy wszystko było takie proste.
Wtedy wszystko do mnie wróciło, to jak na mnie patrzył, jak mnie dotykał, to jak do mnie mówił. Wtedy wszystko było idealne, chociaż nie przyznawałam się do tego nigdy. To co było już nigdy nie wróci, on jest teraz szczęśliwy z kimś innym a ja czuję się jak bym była nikim, jedna wielka pustka zagościła w moim sercu.
Zaczęło padać. Pośpiesznie wstałam i zaczęłam biec. W pewnej chwili wpadłam na kogoś i oboje wylądowaliśmy na mokrym chodniku.

- Bardzo pana przepraszam, naprawdę nie chciałam – wstałam pośpiesznie i zaczęłam przepraszać nieznajomego.

Mężczyzna spojrzał na mnie, gdy zobaczyłam jego twarz moje kolana stały się jak z waty, to German..
-Nic się nie stało, ja też przepraszam.
Staliśmy przez chwilę w milczeniu, było to naprawdę krępujące. Sama nie wiem dlaczego po prostu nie odeszłam, tylko stałam i wpatrywałam się w niego.
-Chyba już pójdę – lekko przygryzłam wargę a na jego twarzy dostrzegłam mały uśmiech, pamiętam do dzisiaj, że zawsze mi powtarzał, że słodko wyglądam przygryzając wargę. To chyba się nie zmieniło. Ale czy to ma jakieś znaczenie?

-Angie.. Chciałbym z tobą porozmawiać.

O czym on chce ze mną porozmawiać? O tym co było i co będzie? Chce mi powiedzieć, że to co się kiedyś wydarzyło tak naprawdę nie miało znaczenia? Że to wszystko było niepotrzebne? Nie mam zamiaru go słuchać. Mocno go kocham, ale zbyt bardzo mnie zranił. Sama tego do końca nie potrafię zrozumieć. Z jednej strony chcę spędzać z nim całe dni, przytulać się do niego, rozmawiać z nim a z drugiej nie mam ochoty nawet na niego patrzeć, jestem wściekła na niego za to wszystko co mi zrobił.

-Nie wiem czy jest o czym rozmawiać – nagle poczułam niesamowicie wielki przypływ złości. Mało brakowało a rzuciłabym się na niego i wykrzyczała mu wszystko.

-Angie..

Nie odpowiedziałam mu, odeszłam. Spojrzałam za siebie, stał w tym samym miejscu i wpatrywał się jak odchodzę. Łzy napłynęły mi do oczu, zaczęłam biec. To moja wina. Powinnam z nim porozmawiać, może chciał mi coś przekazać.. Ale ja po prostu nie mogę go słuchać, zbyt wielki sprawia mi to ból. Miłość wcale nie jest taka fajna jak wszystkim się wydaje.
Wpadłam do swojego mieszkania i rzuciłam się na niepościelone łóżko.

***

Obudził mnie budzik, równa siódma. Leniwie wstałam i podeszłam do szafy, wyjmując z niej pudrową sukienkę i dżinsową kurtkę. Przeczesałam włosy i zrobiłam porządek z twarzą. Przelotnie spojrzałam na wyświetlacz swojej komórki, zero wiadomości i żadnych połączeń. Wszyscy o mnie zapomnieli? Nawet Violetta?
Założyłam buty na koturnie i wyszłam. Kierowałam się w stronę parku, kochałam tam przebywać. Miałam tam swoje tajemnicze miejsce, znajdowało się ono na samym końcu, gdzie zazwyczaj było pusto. Ta część parku jest najstarsza i mało kto ją odwiedza. To chyba nawet i lepiej, tam mogę pobyć sama. Znajdowało się tam małe jeziorko z mostkiem, znalazłam to miejsce w wieku 8 lat i od tamtej pory codziennie tu przychodziłam.
Usiadłam na ławeczce i pierwsze co przykuło moją uwagę było niewielkie serce wyryte na drewnie a w nim inicjały mojego imienia i Pabla. Pamiętam dokładnie ten dzień. Było to zaraz bo zakończeniu szkoły, byliśmy wtedy parą. Byliśmy wtedy naprawdę szczęśliwi i był jedyną osobą, z którą tutaj przychodziłam, chociaż nie wydarzyło się to wiele razy. Byliśmy razem przez 2 lata, później zaczęło się psuć, już nie czułam do niego tego samego co na początku.
Nie pamiętam momentu, w którym cieszyłabym się teraźniejszością. Ciągle wracam myślami do wydarzeń, które miały miejsce w moim i życiu i jaki wielki miały na mnie wpływ, nie wszystkie pozytywny. Zakochałam się w mężu swojej zmarłej siostry.. Rozkochał mnie w sobie, a później zostawił. Zostawił mi samą, wtedy kiedy wszystko było takie trudne. On przez cały ten czas myślał tylko o sobie, nigdy o mnie. Ale mimo tego wszystkiego są ludzie, którym pozwolimy wracać zawsze. Choćby nie wiadomo jak nas zawiedli i jak bardzo pozwolili nam cierpieć, Mimo, że wywoływali najokropniejszy ból, gdy odchodzili – to wywołują uśmiech, gdy wracają.
Założyłam torebkę na ramię i ruszyłam w stronę domu. Przed wejściem do mojego mieszkania zauważyłam Germana, opierającego się o ścianę. Zdziwiłam się bardzo, wygląda to tak, jakby na mnie czekał, a chyba nie ma po co, prawda?
Przybrałam obojętny wyraz twarzy i podeszłam do mężczyzny

-Witaj Germanie.

-Angie.. Musisz mnie wysłuchać, to jest bardzo ważne – starał się brzmieć normalnie, ale wiedziałam, że jest lekko zdenerwowany. Tylko czego ja mam wysłuchiwać? Tych jego bezwartościowych wyjaśnień?

-Rozumiem cię doskonale Angie, masz prawo być na mnie zła. Zraniłem cię, potrzebowałem sporo czasu, aby to zauważyć, ale lepiej późno niż wcale, prawda? Ale to nie była wyłącznie moja wina.. Postaw się na moim miejscu w chwili, kiedy dowiedziałem się, że jesteś siostrą Marii? Nie masz pojęcia jak ja się wtedy poczułem..

Łzy napłynęły mi do oczu, chciałam wykrzyczeć mu wszystko od początku do końca, wszystkie moje uczucia. Ma rację, ukrywałam przed nim to, że jestem siostrą Marii, ale robiłam to tylko i wyłącznie dla Violetty.

-Nie Germanie, ty nic nie rozumiesz. Zresztą nie ma czego wyjaśniać, jesteś teraz szczęśliwy z kimś innym. Ja sobie dam radę – co za bzdury wygaduję, nie dam sobie rady. Wykańczam się pomału, brakuje mi sił, tęsknie za nim, kocham go najmocniej na świecie. No cóż i tak się do tego nie przyznam, taki mój marny los.
Otarłam dłonią łzę spływającą po moim policzku i wzięłam głęboki wdech, uśmiechając się cały czas. Uśmiech to podstawa, nawet jeśli jest bardzo źle. Spojrzałam mu prosto w oczy, były takie piękne. Mogłabym już do końca swojego życia się w nie wpatrywać.

-Tak.. Chyba masz racje.. Przepraszam.. - odszedł. Po raz kolejny odszedł tak sobie. Ja po prostu chcę, żeby ktoś w końcu o mnie powalczył. Wszyscy są przyzwyczajeni do tego, że zawsze jestem. Chyba czas im pokazać, że wcale tak nie jest, to ja zawsze o wszystkich się starałam. Teraz jest czas na odpoczynek, usiądę sobie spokojnie i będę czekać aż ktoś się pofatyguje i zawalczy o mnie.

Stałam jeszcze chwilę i wpatrywałam się w odchodzącego Germana. Gdzieś popełniliśmy poważny błąd, który zburzył wszystko co budowaliśmy przez parę miesięcy.
Rzuciłam torebką w kąt i usiadłam na fotelu, ściągając buty. Byłam zmęczona, chociaż było dopiero południe. Włączyłam jakąś idiotyczną telenowelę i próbowałam załapać o co w niej chodzi, w końcu trzeba jakoś zabić czas. Lekko ściszyłam telewizor i poszłam do kuchni, aby przyrządzić sobie obiad.
Wszystko było już prawie gotowe, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Ciekawe kogo tutaj sprowadza. Poprawiłam sobie lekko fryzurę i otworzyłam drzwi. Zamurowało mnie, kiedy zobaczyłam kto stoi na zewnątrz..


środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 7.

Obudziła mnie Silvia, wołająca mnie z drugiego pokoju. Jest 8.14, na szczęście dzisiaj niedziela. Niechętnie wstałam i poszłam do kuchni, nalałam sobie soku pomarańczowego i usiadłam do stołu. Włączyłam telefon i zauważyłam nieprzeczytaną wiadomość od Diego, wysłał mi ją jakieś pół godziny temu

Musimy poważnie porozmawiać!

No pięknie.. Pewnie Javier już u niego był i wszystko mu opowiedział a znając go połowę rzeczy pewnie sobie wymyśli. No to już po mnie, Diego nie będzie chciał słuchać moich wytłumaczeń i ze mną zerwie. I co ja mam teraz zrobić? W tej chwili najbardziej pragnęłam zaszyć się gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Tak bardzo się boję a przecież będę musiała się z nim spotkać.
Odłożyłam szklankę i poszłam się ubrać. Włożyłam na siebie zwiewną turkusową sukienkę po kolano i baleriny, rozczesałam włosy i wyszłam z domu. A co jeśli Diego o niczym nie wie? Może Javier mu nic nie mówił i on chce o czymś innym porozmawiać? Nie, nie sądzę...
Usiadłam na mostku, to nasze miejsce, nikt inny o nim nie wie tutaj zawsze jest cicho i spokojnie.. Odłożyłam torebkę i lekko zanurzyłam stopy w wodzie nucąc Podemos

Pero hay cosas que sí sé
Ven aquí te mostraré
En tu ojos puedo ver
Lo puedes lograr, prueba imaginar

Poczyłam kogoś dłoń na swoim ramieniu, odwróciłam się i zobaczyłam Diego. Uśmiechną się do mnie i zaczął śpiewać

Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar iee eé
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción
Y tallarme en tu voz.

Lekko pogłaskał mój policzek i cmoknął mnie lekko w usta. Czyli jednak nie jest zły?

- Był wczoraj u mnie Marco.. - był czymś zmartwiony, słychać było to po jego głosie. Ale po co Marco miałby u niego być, przecież już się nie przyjaźnią? W tym momencie przypomniałam sobie, że przecież widział nas jak wchodziliśmy do restauracji, o nie - Powiedział mi, że widział cię z jakimś mężczyzną w drogiej restauracji, czy to prawda?

-Tak, tak to prawda, ale to był mój dawny przyjaciel z Włoch, przypadkiem spotkaliśmy się i zaprosił mnie na kolację, aby powspominać dawne czasy.. - nie wierzył mi, widzę to po jego twarzy.. Po co ja się w ogóle zgodziłam na tą kolację?

- Czyli to jest tylko twój przyjaciel, tak?

Nie powiem mu o tym pocałunku, nie dowie się tak to bym tylko pogorszyła sytuację, nie chcę go ranić.

-Tak.

Widać było, że ucieszył się tym co przed chwilą powiedziałam, objął mnie w tali i złączył nasze usta w całość, pocałunek był przepełniony miłością, radością i szczęściem. Jednak dalej miałam wyrzuty sumienia, okłamałam go..

Chwycił mnie za rękę i poszliśmy do domu Diego, po drodze rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, nie mając świadomości, że ktoś nas śledzi.. 

                                                                                                                                      

Przepraszam was bardzo, że tak nic nie dodawałam, ale sami wiecie szkoła się zaczęła, musiałam wziąć się za naukę i nie miałam zbyt dużo czasu na bloga ale teraz pomału próbuję to naprawić! Rozdział krótki, do niczego ale jest! Obiecuję, że następne będą lepsze! :) 

sobota, 6 września 2014

Rozdział 6.

Mówił, że to niedaleko a mam wrażenie, że idziemy już jakieś pół godziny. Wskazał mi palcem restaurację, która znajdowała się pomiędzy jakimś starym budynkiem a kinem, muszę przyznać, że wyglądała niesamowicie, uśmiechnęłam się do niego i jeszcze raz spojrzałam w stronę budynku. Niespodziewanie po drugiej stornie zauważyłam osobę, której tego wieczoru naprawdę nie miałam ochoty spotkać, Marco. Chciałam się schować, tak aby mnie nie zauważył, jednak moje starania poszły na marne, pomachał mi. Będzie chciał się zemścić i pewnie pójdzie jutro do Diego i powie mu wszystko.
Przeszliśmy przez pasy i zatrzymaliśmy się przed wielką restauracją, chwycił moją dłoń na co lekko zadrżałam i weszliśmy do środka. Byłam naprawdę zaskoczona tym co tam zobaczyłam, wysokie filary, ściany pokryte białą farbą, wszystko na wysokim poziomie. Wszyscy byli elegancko ubrani, kobiety w piękne suknie a mężczyźni w garnitury.
Zatrzymałam się i spojrzałam w stronę Javiera ten się tylko uśmiechną i wskazał ręką na nasz stolik. Odłożyłam torebkę i usiadłam. Czułam, że wzrok Javiera na całym swoim ciele co mnie bardzo krępowało. Już myślałam, że nic nie przerwie tej ciszy kiedy podszedł do nas kelner

- Witam, co podać? - kurde nawet nie spojrzałam do menu, nie mam pojęcia co wziąć. Spojrzałam szybko na mojego znajomego, który chyba wiedział o co mi chodzi bo szybko spojrzał w stronę kelnera

- Ja poproszę Martini a dla pani.. - zerknął na mnie z przymrużonymi oczami.

- Ja poproszę wodę – uśmiechnęłam się do kelnera.

Spojrzałam na Javiera, który wpatrywał się we mnie, w pewnej chwili puścił mi oczko i się uśmiechnął. Czy on mnie podrywa?

- No więc Francesco jak tam u ciebie? Spotkałaś już miłość swojego życia? - spojrzał na mnie tym swoim 'uwodzicielskim' wzrokiem na co prawie wybuchłam śmiechem.

- Tak mam wspaniałego chłopaka, którego kocham całym swoim sercem – posłałam mu lekki uśmieszek. Wyprostował się i cicho odchrząknął. Czyżby był zazdrosny? Coraz bardziej bawiła mnie ta sytuacja.

Po pewnej chwili zauważyłam kelnera zbliżającego się w naszym kierunku. Na tacy miał zamówione przez Javiera Martini i moją wodę.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i położyłam ręce na stół wsłuchując się w rozmowę Javiera oraz kelnera.
Położył przede mną szklaną butelkę wody oraz szklankę z lodem i z cytryną.

- No więc jak ci życie mija, moja droga? - zapytał się mnie nalewając sobie alkoholu.

Ostatnim razem widzieliśmy się we Włoszech, sporo czasu minęło od tamtego momentu. Wszystko się strasznie pozmieniało, ludzie pojawiali się i znikali, były wspaniałe momenty, które będę pamiętać do końca życia i też te złe, które miały za zadanie mnie czegoś nauczyć. Poznaliśmy w szkole, był typem samotnika więc nie miał zbyt wielu przyjaciół. Od razu się polubiliśmy i zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nasi znajomi zawsze twierdzili, że to kwestia czasu kiedy będziemy razem. Ale przecież między nami nie było nic poza prawdziwą przyjaźnią. Po 5 latach przyjaźni nasze drogi się rozeszły, ja wraz z bratem wyjechałam do Argentyny, aby pomóc wujkowi w prowadzeniu baru, zamieszałam w Buenos Aires. Z tego co mi wiadomo on i jego rodzice wyjechali do Hiszpanii, ale nie mam pojęcia co teraz robi tutaj w Buenos Aires.

- Bywało różnie, ale jest w porządku. Niczego mi nie brakuje i jestem wdzięczna za wszystko co mnie tutaj spotkało. - Posłałam mu promienny uśmiech – A co Cię tu sprowadza? Z tego co wiem przez chwilę mieszkałeś w Hiszpanii.

- Nie wiem czy przez taką chwilę, 4 lata to nawet sporo. Rodzice dalej tam mieszkają, ale ja wprowadziłem się tutaj w poszukiwaniu lepszej pracy. W sumie cieszę się, że wyjechałem. W Hiszpanii poznałem nowych przyjaciół, nauczyłem się nowego języka. We Włoszech nie miałem już nikogo.

Poczułam się źle po tym co usłyszałam. Zostawiłam go samego, a przecież dobrze wiedziałam, że tylko ze mną ma taki dobry kontakt i z nikim innym się nie spotyka.

- Przepraszam, że wyjechałam. To nie był mój wybór, rodzice tak postanowili. Gdybym mogła wybrać zostałabym z tobą.

- Nic się nie stało, nie mam ci niczego za złe. W sumie to dobrze to na mnie wpłynęło, po pewnym czasie otwarłem się na innych. Ale tej jedynej dalej nie znalazłem, myślę, że to przez taką jedną dziewczynę, która wparowała do mojego serca parę lat temu i nie chcę z niego wyjść. -Dobrze wiedziałam o co mu chodzi. Tyle razy mi powtarzał, że jestem dla niego wyjątkowa, że mnie kocha, jednak ilekroć starałam się coś do niego poczuć nie mogłam. Wiedziałam, że zranię go mówiąc mu prosto w twarz, że go nie kocham więc zawsze gdy zaczynaliśmy ten temat próbowałam się jakoś wymigać, ale w końcu musiał nadejść ten moment, w którym musiałam postawić kawę na ławę i mu to powiedzieć. Przyjął to w miarę dobrze, przynajmniej ja tak myślałam, w rzeczywistości było zupełnie inaczej. On jednak twierdził, że już nic do mnie nie czuję i nawet mu uwierzyłam. Do tej pory wierzyłam.

-A kto to taki? - Dobrze wiedziałam, że chodzi tu o mnie, ale chciałam się upewnić.

-Ty.. Francesco. - Między nami zapanowała niezręczna cisza, przecież wiedziałam i byłam przygotowana na to, że powie mi, że dalej mnie kocha więc dlaczego tak mnie to dziwi?

Uśmiechnęłam się do niego i oparłam się o krzesło, sprawdzając na komórce wiadomość od Diego, martwi się o mnie. Może powinnam już wracać? Tak, powinnam już wracać.
Wypiłam ostatniego łyka wody

- Przepraszam, ale robi się już późno, powinnam wracać – wstałam zakładając na ramię torebkę.

-Tak masz rację, zasiedzieliśmy się trochę – wyciągnął portfel i zostawił pieniądze za zamówione przez nas napoje. -Odprowadzę Cię.

Uśmiechnęłam się do niego i razem wyszliśmy przed budynek, gdzie mieliśmy się rozejść.

-Fran... - chwycił mnie za dłonie i lekko zbliżył się do mojej twarzy, łącząc nasze usta w jedną całość. Przez chwilę stałam w osłupieniu, czułam się jakby moje ciało było jedną wielką skałą, nie mogłam się ruszyć. Po paru sekundach jednak odsunęłam się od niego uderzając go w policzek.

-Jak mogłeś! Dobrze wiesz, że mam chłopaka!

Byłam na niego wściekła, dobrze wie, że nic do niego nie czuję. Ale on zawsze miał to czego zapragnął. Już parę razy zastanawiałam się nad tym dlaczego nikt go nie lubi a ten argument zawsze był na pierwszym miejscu. Jego rodzice tak go rozpieścili, że gdy coś mu się spodoba musi to mieć. Nie ważne jak trudne będzie zdobycie tego, on zrobi wszystko co w swojej mocy, nie będzie zwracał uwagi na to czy kogoś rani czy też nie, zdobędzie to. Ale ja nie jestem zabawką i nie dam się tak manipulować. Najgorsza będzie tylko rozmowa z Diego, a przecież muszę mu powiedzieć o tym co miało miejsce. Kłamstwo jest najgorszym wyjściem, w sumie to nie jest żadnym wyjściem. Muszę być z nim szczera.
Byłam już przed domem, zaczęłam grzebać w torbie w poszukiwaniu kluczy, otwarłam drzwi i usiadłam na kanapie

- Gdzie byłaś? Jest już 23 – Miałam malutką nadzieję, że jednak go nie będzie, że już wrócił do domu, ale on na mnie czekał.

Kłamać czy nie kłamać? Przecież on mi nie uwierzy, gdy powiem mu, że Javier mnie pocałował. Zacznie robić mi wykłady, że po co z nim poszłam. Zerwie ze mną i nie będzie się do mnie odzywać. Stracę go a tak bardzo go kocham. Nie chcę tego wszystkiego.

- No wiesz... Szłam sobie ulicą do domu i..i poszłam do parku pomyśleć, wiesz lubię sobie czasami w nocy, tak po ciemku siedzieć.. - nic lepszego wymyślić nie mogłam?

- Dzwoniłem do Ciebie, pisałem sms'y, zresztą twoja ciocia także, dlaczego nie reagowałaś? - czuję się jak na jakimś komisariacie, ile będzie jeszcze tych pytań? Nie mam humoru na nic i najlepiej to poszłabym spać.

- Nie miałam ochoty a teraz przepraszam, ale jestem bardzo zmęczona – wstałam i poszłam w stronę swojego pokoju, zamknęłam za sobą drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że zdradziłam Diego.

Siedziałam po ciemku w pokoju, byłam zła na siebie i na Javiera. Przecież byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, wiedział, że bardzo kocham Diego i zamiast cieszyć się moim szczęściem chciał mi to wszystko zepsuć. Nie mam ochoty się z nikim widzieć, płakać mi się chce, gdy pomyślę co będzie, kiedy Diego dowie się o wszystkim. Jak bardzo się wścieknie i jak bardzo mnie znienawidzi.
Wyłączyłam telefon i położyłam się do łóżka.
Obudziła mnie Silvia, wołająca mnie z drugiego pokoju. Jest 8.14, na szczęście dzisiaj niedziela. Niechętnie wstałam i poszłam do kuchni, nalałam sobie soku pomarańczowego i usiadłam do stołu. Włączyłam telefon i zauważyłam nieprzeczytaną wiadomość od Diego, wysłał mi ją jakieś pół godziny temu

Musimy poważnie porozmawiać!

No pięknie.. Pewnie Javier już u niego był i wszystko mu opowiedział a znając go połowę rzeczy pewnie sobie wymyśli. No to już po mnie, Diego nie będzie chciał słuchać moich wytłumaczeń i ze mną zerwie. 

                                                                                                               

W końcu rozdział! Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale miałam kilka problemów osobistych i nie miałam jak go napisać.
Krótki i bez sensu, ale jest. Przepraszam za jakiekolwiek błędy! 

piątek, 22 sierpnia 2014

1000 wyświetleń!

Wow, bloga mam miesiąc a już tyle wyświetleń? Bardzo się cieszę, że jednak ktoś tu wchodzi i czyta moje wypociny. Dziękuję wam!

P.S. Skomentujcie ten post jeśli chcecie już rozdział 6, bo nie wiem czy go dodać ;D

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 5.

Jeszcze przez chwilę wspominaliśmy stare czasy i na pożegnanie przytuliliśmy się. Wpatrywałam się jak odchodzi kiedy ktoś wypowiedział moje imię, obróciłam się i zauważyłam Diego, widocznie był czymś niezadowolony już miałam coś powiedzieć, jednak odszedł. Szczerze to nie rozumiem jego zachowania, nie musi być zazdrosny o każdego z kim się spotkam. Nie chciałam za nim biec i się tłumaczyć, bo tak naprawdę nie miałam z czego, on musi sobie to przemyśleć i sam dojść do wniosku, że jego zachowanie było głupie.
Wzruszyłam ramionami i poszłam na mostek. Był pusty jak zwykle, odłożyłam torebkę i usiadłam zawieszając nogi w powietrzu. Uwielbiałam tutaj przebywać, to miejsce jest na swój sposób magiczne, mogę tu bez problemu pomyśleć o wszystkim, nikt mi nie będzie przeszkadzać.
A tak w ogóle to co ja miałam przemyśleć? A no tak, wyjazd.. You-Mix zaoferował mi karierę solistki w Europie, musiałabym nagrać płytę i ruszyć w trasę koncertową po Hiszpanii, Francji oraz Włoszech. Jest to naprawdę dobra oferta i może spełnić wszystkie moje marzenia, ale z drugiej strony nie będę potrafiła żyć na odległość od Diego, Violetty, Camili i innych. Ale kto by odrzucił taką propozycję? Ona może mi bardzo pomóc, muszę się zgodzić. Tak, tak właśnie powinnam zrobić, zgodzić się.
Gdy miałam 6 lat moi rodzice wyjechali z Włoch miesiąc, dwa ze mną, Lucą i moją starszą siostrą Martiną tutaj, do Buenos Aires. Zostałam tu z bratem pod opieką ukochanej cioci Silvii, teraz wszyscy są w moim rodzinnym mieście a ja jestem tu, praktykując się w Studiu, wyczekując na wielką karierę, która sama przecież się nie zrobi, to ja muszę działać w tym kierunku a ta propozycja mogłaby być idealnym początkiem. Moja siostra Tini, teraz ma dwadzieścia trzy lata i jest naprawdę znaną piosenkarką we Włoszech, może mi też się uda?
Spojrzałam na wyświetlacz komórki i zauważyłam dwa nieodebrane połączenia od mojego chłopaka, ciekawe czego chciał. Już miałam oddzwonić, ale stwierdziłam, że się do niego wybiorę. Szłam uliczką, przyglądając się każdej szczęśliwej parze, która koło mnie przechodziła, byłam szczęśliwa, że mam kogoś takiego przy sobie, ale moja wyprowadzka dużo by nas kosztowała, a nie jestem za związkami na odległość. Muszę z nim o tym porozmawiać.
Zapukałam do drzwi i nie musiałam długo czekać, chwilę później przede mną stał Diego, żadne z nas się nie odzywało, uśmiechnął się i wpuścił mnie do środka

- Chciałabym z tobą poważnie porozmawiać – odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu prosto w oczy, to jest naprawdę ważny temat. Chyba się przestraszył mojej powagi, ponieważ zrobił minę jakby dowiedział się o najstraszniejszej rzeczy w swoim życiu, ale nie ważne. Byłam lekko zdenerwowana, sama nie wiem dlaczego. Chyba bałam się jego reakcji, bałam się jak zareaguje na wieść, że za niedługo prawdopodobnie mnie już tu nie będzie, zaczęłam strzelać kostkami u dłonie, to niezbyt przyjemny nawyk, ale kiedy się denerwuję tak zazwyczaj robię. Dobra, trzeba coś powiedzieć, najlepiej coś mądrego. – I to nie będzie przyjemny temat – tak to było mądre, bardzo...

- Jeśli chodzi ci o moje zachowanie parę godzin temu, to przepraszam – kurczę, tak bardzo chciałabym, aby tylko o to chodziło.. Przecież ja sobie tego nie wyobrażam. Ja nie mogę wytrzymać bez niego jednego dnia a co dopiero rok czy nawet więcej.. A jak pod moją nieobecność znajdzie sobie nową dziewczynę? A jak o mnie zapomni? Co wtedy?

Spojrzałam na niego i lekko, przeczące pokiwałam głowę. Chyba zrozumiał, że to nie o to chodzi

- To jak nie o to chodzi to o co? - dobra Fran, już pora powiedzieć o wyjeździe, przecież to nie może być aż tak ciężkie do przyjęcia, chyba..

- Bo widzisz.. Po koncercie w Madrycie dostałam kuszącą, bardzo kuszącą propozycję kariery, kariery za granicą. Musiałabym nagrać płytę i wyjechać w trasę po Hiszpanii, Francji i Włoszech a jeśli trasa okazałaby się sukcesem mogłabym koncertować dalej. To byłoby spełnienie moich marzeń, ale musiałabym zostawić wszystko co tu mam, Ciebie, przyjaciół i Silvie. Na podjęcie ostatecznej decyzji mam czas do końca tygodnia czyli jeszcze jakieś cztery dni – starałam się uniknąć jego spojrzenia, bałam się. Nawet nie wiem dlaczego, ale poczułam jak pojedyncza łza spływa po moim policzku. Otarłam ją lekko i podniosłam wzrok tak, że nasze spojrzenia się spotkały. On zawsze tak na mnie dział, kiedy tylko go widziałam kolana się pode mną uginały, a jego ciemne tęczówki po prostu doprowadzały mnie do szaleństwa, tylko że teraz nie było w nich tyle szczęścia jak zwykle.

- To świetna wiadomość, tak.. naprawdę.. em i co zrobisz? Em.. przyjmiesz ją? - jąkał się, no cóż jakimś wielkim aktorem to on nie zostanie. Dobrze widzę, że mu to nie pasuje ale chce, abym była szczęśliwa. Tylko że największe szczęście daje mi on.

- Chyba tak, przyjmę ją – wiem, że go to zabolało, mnie też to boli. Będziemy musieli się rozstać na bardzo długo.

***

Nie chcę żeby wyjeżdżała, nie wytrzymam bez niej. Kiedy przyjechałem do Buenos Aires myślałem tylko o tym, aby odnaleźć swojego ojca, nie myślałem że spotkam tutaj miłość swojego życia i wcale nie mówię o Violetcie tylko o Fran. Wiem, że dawniej zrobiłem dużo głupich rzeczy, ale przy niej się zmieniłem. Ona sprawia, że czuję się wyjątkowo, to ona zamienia nawet najgorszy dzień w jeden z najpiękniejszych, to ją tak bardzo kocham i to ona jest moim całym światem. Wiem, że jej największym marzeniem jest kariera solistki, a to może jej bardzo pomóc. Naprawdę nie chcę, aby przeze mnie rezygnowała ze swoich marzeń, chcę żeby była szczęśliwa, tylko to się dla mnie liczy. Nie ważne jaki to sprawi mi ból, ważna jest ona.
Posłałem jej delikatny uśmiech i wystawiłem ręce w jej stronę z zamiarem przytulenia jej, podbiegła do mnie i wtuliła się mocno w mój tors.

- Kocham cię -szepnąłem jej do ucha na co tylko się uśmiechnęła i jeszcze bardziej się do mnie przytuliła, to było urocze.

Oderwaliśmy się od siebie powoli i jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy o trasie, jednak byłem umówiony z chłopakami na próbę zespołu więc musiałem już iść, pożegnałem się z moją ukochaną i poszedłem do Studia. Jak zwykle Maxi i Andres coś robili przy laptopie, Leona jeszcze nie było a Brodueya jeszcze nie było.

***
Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Camili

- Hej Camila, masz czas się spotkać i porozmawiać? - wiedziałam, że będzie zajęta, zresztą jak zawsze i nie będzie chciała się spotkać. Ale miałam malutką nadzieję, że jednak coś się zmieniło i znajdzie to pół godziny dla przyjaciółki, chyba przyjaciółki? Sama nie wiem jaka relacja jest pomiędzy mną a Cami, ostatnio praktycznie w ogóle się nie widujemy, nie rozmawiamy. Coś się pomiędzy nami zepsuło, to samo stało się z Marco i Violettą, oddaliliśmy się od siebie.

- No jasne! Gdzie i kiedy? - byłam naprawdę zdziwiona, pierwszy raz od jakichś dwóch tygodni ma dla mnie czas. Podałam jej miejsce i godzinę i usiadłam na ławce w parku, czekając na przyjaciółkę.

Potrzebuję rozmowy, wiem, że Diego nie chce abym wyjeżdżała a zgodził się tylko dla tego bo chce, abym mogła spełniać swoje marzenia. A ja naprawdę nie potrafię się ostatecznie zdecydować, jest tyle samo plusów i minusów tego wyjazdu.
Podniosłam głowę i zauważyłam zbliżającą się Camilę, pomachałam jej na co dziewczyna od razu odpowiedziała i uśmiechnięta podbiegła do mnie

- No jestem! O czym chciałaś porozmawiać? - tryskała radością, wielką radością. Ciekawe co się wydarzyło, że tak bardzo jest szczęśliwa.

- Wiesz, pamiętasz tą ofertę, którą dostałam po występie w Madrycie? - mówiłam jej o niej już tyle razy, że na sto procent wie o co mi chodzi. Pokiwała mi głową, na znak że pamięta – mam jeszcze kilka dni na zastanowienie się, tylko że ja naprawdę nie wiem co mam zrobić. Z jednej strony super, nagrania, trasa, koncerty, fani, a z drugiej rozstanie z Diego, z Wami, opuszczenie Studia, wyprowadzka z Buenos Aires, ciągłe wyjazdy... Naprawdę nie wiem co robić, rozmawiałam z Diego ale on nie powie mi prosto w twarz, że nie chce abym wyjeżdżała bo dobrze wie, że to od zawsze było moim największym marzeniem i chce abym była szczęśliwa.

- Wiele ludzie są zdania, że marzenia się spełniają. Co według mnie jest jedną wielką bzdurą, ponieważ marzenia same się nie spełnią. To my musimy je spełniać, a jeżeli trasa jest jednym z twoich marzeń dotyczących kariery solistki to dlaczego masz z tego rezygnować? Wiem, że rozstanie będzie ciężkie, ale przywykniesz a za jakieś 2-3 lata będziesz siedzieć w jakiejś wielkiej willi z basenem i będziesz zadowolona ze swojej decyzji. Powinnaś spróbować. - Może ma racje? Nie może, a na pewno.

- Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki! - mocno ja przytuliłam i pobiegłam do Studia poszukać Marotti'ego, aby przedstawić moją decyzję, jestem na sto procent pewna, no może na dziewięćdziesiąt dziewięć procent.

Robiło się już coraz ciemniej, nie wiem dlaczego ale bardzo zależało mi na tym aby już dzisiaj o tym powiedzieć. Bałam się, że przez noc przemyślę to jeszcze z parę razy znów będę mieć wątpliwości? Tak, chyba tak.
Weszłam do pokoju nauczycielskiego, niestety zastałam tylko Pabla, który siedział nad jakimiś papierami. Zawiedziona wyszłam po schodach i wpadłam na Javiera

- To już drugi raz – posłał mi sympatyczny uśmiech, który lada moment odwzajemniłam. - Dobra, teraz nie możesz mu już odmówić. Może pójdziemy do jakieś restauracji, powspominać dawne czasy? - nie byłam do tego przekonana, no ale co mi grozi? Przecież to by było takie spotkanie starych przyjaciół.

- Dlaczego nie – wzruszyłam ramionami i lekko się uśmiechnęłam.

- Znam bardzo dobrą restaurację, znajduje się nie daleko – wskazał mi drogę i wyruszyliśmy. Gdyby Diego dowiedział się, że właśnie idę z jakimś chłopakiem do restauracji, jeszcze wieczorem naprawdę by się wkurzył. Nie wiem sama czy dobrze robię, ale nie potrafiłam odmówić.

Mówił, że to niedaleko a mam wrażenie, że idziemy już jakieś pół godziny. Wskazał mi palcem restaurację, która znajdowała się pomiędzy jakimś starym budynkiem a kinem, muszę przyznać, że wyglądała niesamowicie, uśmiechnęłam się do niego i jeszcze raz spojrzałam w stronę budynku. Niespodziewanie po drugiej stornie zauważyłam osobę, której tego wieczoru naprawdę nie miałam ochoty spotkać...



czwartek, 14 sierpnia 2014

Jednorazówka: Wspomnienie

Dzisiaj mija rok.. Rok od tragedii, która na zawsze zmieniła moje życie w koszmar. Już 12 miesięcy go nie ma a ja dalej czuję zapach jego perfum, jego dotyk na mojej skórze. Nie ma nic gorszego niż świadomość, że już nigdy go nie zobaczę, nie pocałuję, nie zrobię mu żadnego głupiego żartu i że już nigdy nie będziemy się razem śmiać, nawet z tych najgłupszych rzeczy. Był moim przyjacielem, był moim chłopakiem, był moim całym światem. Planowaliśmy ślub, widzieliśmy przed sobą wielką przyszłość, chcieliśmy założyć rodzinę. Byłam wtedy najszczęśliwszą osobą na całym świecie i wydawało mi się, że nic nie jest wstanie tego zmienić.
Siedziałam samotnie w opustoszałym mieszkaniu, wpatrując się w fotografię, która przedstawiała mnie i jego, dokładnie pamiętam ten dzień. Mieliśmy jakieś 17 lat, poszliśmy na swoją pierwszą randkę. Delikatnie położyłam zdjęcie na komodzie i podeszłam do okna, był grudzień. Dzieci na dworze szalały, lepiły bałwany, rzucały się kulkami, ludzie kupowali choinki i wszystkie inne potrzebne przedmioty. A ja? Nie miałam humoru na żadne spotkania z przyjaciółmi, na ubieranie choinki, na przygotowywanie kolacji wigilijnej. Odkąd jego nie ma wszystko straciło sens, to on był powodem, dla którego wstałam codziennie rano, to on sprawiał, że nawet w najgorszych momentach w moim życiu na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, to on był przy mnie kiedy wszyscy inny odeszli.
Oparłam głowę o zimną szybę i poczułam jak pojedyncza łza spływa po moim policzku, tak bardzo za nim tęsknie, on był sensem mojego życia.
Jeszcze raz spojrzałam na fotografię, założyłam płaszcz, czapkę i buty i wszyłam z domu. Koło mnie szła para, po ich twarzach widać, że są bardzo szczęśliwi, w pewnym momencie podbiegło do nich małe dziecko, a mężczyzna wziął je na ręce i obrócił go w powietrzu. Zawsze o tym marzyłam, co wieczór, kiedy kładłam się spać z Diego wyobrażałam sobie nas i małego bobaska, który będzie dla nas całym światem, który miał być dowodem naszej miłości.
Usiadłam na ławce i zalałam się łzami, nie mogłam już tego wytrzymać. Chociaż bardzo bym chciała zapomnieć, nie potrafię, nie potrafię wyrzucić go z głowy, gdzie nie pójdę widzę jego. Rodzice specjalnie przyjechali do mnie z Włoch, aby się mną zająć, załatwili mi dobrego psychologa. Wszyscy myśleli, że już wszystko jest w porządku a tak naprawdę było coraz gorzej, ale nie chciałam aby się martwili i udawałam szczęśliwą.
Szłam samotnie ośnieżoną uliczką, słysząc tylko szelest deptanego przeze mnie śniegu. W końcu doszłam do nagrobka mojego zmarłego partnera, wpatrywałam się w jego zdjęcie a w pewnym momencie osunęłam się na kolana i zaczęłam płakać

- Dlaczego mi go zabrałeś?! - zaczęłam krzyczeć, wpatrując się w niebo. Byłam zła na Boga za to, że mi go zabrał. W głębi duszy wiedziałam, że nic nie dzieje się bez powodu, a ludzie pojawiają się w twoim życiu i znikają, jednak pamięć pozostaje.

Siedziałam na ziemi oparta o grób, byłam cała zmarznięta ale towarzyszyłam mu. Ludzie pewnie siedzą teraz przed kominkiem z rodziną, śmiejąc się, jedząc ciasteczka lub ubierając choinkę.
I wtedy wszystko do mnie wróciło, kiedy ostatni raz go widziałam...

Robiłam kanapki, kiedy spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7:20 szybko zaczęłam pakować śniadanie i krzyknęłam, że jeśli się nie pośpieszy to spóźni się do pracy. Diego szybko zbiegł z góry, wyglądał naprawdę przystojnie, miał na sobie czarne spodnie i marynarkę a pod spodem białą dopiero co wypraną koszulę. Dzisiaj ma bardzo ważne spotkanie biznesowe, które ma znaczny wpływ na jego dalszą karierę.

- Będę wieczorem, pa kochanie – pocałował mnie w usta, zapakował kanapki do torby i wyszedł. Stałam na werandzie wpatrując się jak odjeżdża samochodem, ostatni raz mu pomachałam i weszłam do środka. Usiadłam przy stole wyciągając papiery, które jutro miałam dostarczyć do pracy. Nim się obejrzałam było już południe, ta praca mnie pożera. Poukładałam wszystko na kupkę i spojrzałam na komórkę, ani jednego sms'a od Diego, przecież obiecał mi, że jak dojedzie to da znać. Włączyłam telewizję z nadzieją, że znajdę coś sensownego. Przeleciałam wszystkie kanały, ale nie znalazłam nic ciekawego i wartego obejrzenia. Wstałam i podeszłam do okna, był 18 grudnia, za niedługo święta, najwspanialszy okres w roku, to wtedy zasiadamy z rodziną do wigilijnego stołu, częstujemy się opłatkiem składając sobie życzenia, to właśnie wtedy wszyscy się jednoczymy. Powoli robiło się już ciemno, byłam zaniepokojona nieobecnością partnera, przecież mówił mi, że będzie o 15 a jest już po 17. Już miałam brać do ręki książkę, kiedy usłyszałam dzwonek komórki, numer nieznany, ciekawe kto to

- Pani Francesca Cauviglia?

- Tak to ja, a z kim rozmawiam? - kto o tej porze by dzwonił?

- Jestem z policji i niestety nie mam najlepszych wiadomości. Pani narzeczony miał wypadek, śmiertelny wypadek – nie zdążyłam odpowiedzieć, komórka wypadła mi z ręki a ja oszołomiona upadłam na podłogę, tracąc przytomność.

Wstałam, otrzepując spodnie ze śniegu i poszłam do domu. Rozebrałam się i owinęłam się w koc, który leżał na fotelu. Zasunęłam zasłony i podeszłam do fortepianu, zaczynając śpiewać

Cómo explicar?
No dejo de pensar en ti,
en nosotros dos...
Cómo escapar?
De una canción
Que hable de tí,
Si eres mi canción.

Puedo vivir como en un cuento,
Si estoy contigo,
Que revive a cada página el Amor...

Aunque lo intente ya no puedo más,
Verte de lejos,
Mis ojos ya no pueden ocultar,
Éste misterio.
Me abraza el cielo y vuelo sin parar
Hacia tu encuentro.
Llego a tiempo, ya no estás,
Alguien ha ocupado mi lugar.

Nie miałam siły już płakać, jedyne co teraz poczuć to jego dotyk, chciałabym aby teraz tu był i mocno mnie przytulił. Chciałabym, aby ten wypadek nigdy nie miał miejsca. Nie liczyło się dla mnie nic innego, pragnęłam jego, rok po jego śmierci dalej wyobrażam sobie go jak całuje mnie delikatnie w usta na dobranoc, jak budzi mnie swoim przecudownym uśmiechem.. Przecież byliśmy tacy szczęśliwi, tak bardzo się kochaliśmy a zostaliśmy rozdzieleni, rozdzieleni na zawsze. Miałam już dość tego wszystkiego. Najlepiej iść spać, gdy człowiek śpi, nie czuje niczego, sen jest jak śmierć. A śmierć może być dobra.. 

                                                                                                                                      

Miał być rozdział 5, ale jakoś słabo mi szedł a miałam pomysł na jednorazówkę, trochę krótka i taka byle jaka ale jest i mam nadzieję, że wam się podoba. 
Rozdział pojawi się w niedzielę wieczór. Przepraszam, że musicie tak długo czekać ale wyjeżdżam.   
Wiem, że w Argentynie nie sypie śnieg ale trudno xD